wtorek, 30 września 2014

Rozdział 28

*2 dni później*

Jest 4 rano, a my jesteśmy w drodze na lotnisko. Kiedy dojechaliśmy Harry wyciągnął nasze walizki z bagażnika, zapłacił kierowcy taxi i udaliśmy się do wejścia budynku. Spojrzałam na tablice lotów.
- Harry.. nie ma tu Dubaju. Czy my na pewno lecimy dzisiaj? - Zapytałam się spoglądając na rozbawionego chłopaka.
- Tak skarbie. Prywatnym samolotem.
- A no tak. Zapomniałam. - Objął mnie wolną ręką i zaprowadził do Pani u której mieliśmy zostawić swój bagaż.

*30 minut później*

Nasza mała odprawa trwała krótko. Zamiast 2 godziny czekania tak jak każdy, my mieliśmy tylko 30 minut.
Kiedy byliśmy już w środku maszyny, przywitały nas bardzo sympatyczne stewardessy. Usiedliśmy na dużych i wygodnych siedzeniach i zapieliśmy pasy.
- Boisz się? - Zapytał mnie Hazz.
- Nie no co ty. - Sama nie wiedziałam czy się boję, bo samolotem leciałam tylko dwa razy i było to jakoś kilka lat temu. Pilot odpalił silnik i zaczął jak na razie jechać na pasie startowym. Zamknęłam oczy i ścisnęłam dłoń mojego chłopaka. - Chociaż zastanowię się nad moją odpowiedzią. - Poczułam jak jesteśmy już w powietrzu i nadal nie otworzyłam oczu.
Kilka minut później czułam się swobodniej i lepiej przyzwyczaiłam się do lotu.
- Ile będziemy lecieć?
- Jakoś 7 godzin.
- Żarty sobie robisz?
- Nie. Ale możemy porobić coś fajnego w tym czasie. - Poruszał zabawnie brwiami.
- Siedem godzin, możesz przypadkiem wylecieć oknem. - Pogroziłam mu palcem.
- Prześpij się, kochanie. - Wskazał głową na kanapę która była na przeciwko, a na nim był rozłożony biały koc. Wstałam i powolnym krokiem poszłam we wskazane miejsce.

*4h później, oczami Harrego*

Ona tak słodko śpi. Podszedłem do niej i zrobiłem jej zdjęcie. Po czym dodałem je na instagrama.
- Rosie. - Powiedziałem cicho i pocałowałem ją w policzek. Mamrotała coś pod nosem.
- Co? - Odpowiedziała w końcu.
- Musisz coś zjeść.
- Śpię. - Obróciła się na drugi bok. - Nie jestem głodna.
 - To wstawaj już jesteśmy. - Usiadła i zaczęła się rozglądać.
- I co kłamiesz.
- Ale już nie śpisz. Nudziło mi się, dlatego Cię budzę.
- Czyli nie muszę jeść?
- Musisz.
- Ale jak nie zjem nic, to nie umrę, nie jestem anorektyczką.
- Jeszcze. - Popatrzałem na nią groźnie i już bez gadania poszliśmy zjeść croissanty.

Po śniadaniu, nie mieliśmy co robić więc Rose wpadła na pomysł.
- Zagrajmy w grę. Papier, kamień, nożyce. Ten co będzie przegra daje buziaka wygranemu.
- Przegrałem. - Uśmiechnęła się pięknie, a ja jej dałem słodkiego całusa.

*4h później, oczami Rose*

Wylądowaliśmy już, i jesteśmy właśnie w hotelu. Rozpakowujemy się. Hotel jest naprawdę piękny. Nasz pokój wygląda tak : KLIK. Poszłam wziąć prysznic. Po skończeniu czynności w samym ręczniku poszłam do walizki i wyciągnęłam strój kąpielowy, a z szafy sukienkę. Zrzuciłam materiał z ciała i założyłam strój. Poczułam, że ktoś obejmuję mnie w pasie. Odwróciłam się w jego stronę. Pocałował mnie zachłannie.
 - Harry. - Powiedziałam przerywając pocałunek.
- Chce Cię.
- Idziemy na plaże.
- Może poczekać. - Odsunęłam się od niego i z złowieszczym uśmiechem, ubrałam na siebie sukienkę KLIK. - Pewnie, narób mi ochoty, i mnie olej - Wzięłam torbę i zaczęłam pakować do niej potrzebne rzeczy.
- Wybacz skarbie, takie rarytasy to wieczorem.
- Trzymam Cię za słowo.


*1h później*

Jesteśmy w drodze na plaży i w sumie bardzo się ciesze z tego wyjazdu. Możemy wypocząć; sami. I o to chyba chodziło. Jak na razie nikt chyba nie zauważył Harrego Styles'a w Dubaju 4 tysiące mil od Londynu. Zdaje sobie sprawę z tego, że oni są znani na całym świecie. I gdzie nie są to zawsze będą jakieś fanki. Ale tutaj na pewno będzie ich mniej iż w Wielkiej Brytanii. Boję się trochę, że teraz ktoś przypatrzy go na plaży i da znać na twitterze czy innym portalu społecznościowym i to rozniesie się po całym kontynencie czy świecie. Ale nie uważam, żeby ktoś specjalnie tu przyleciał, żeby spotkać wielką gwiazdę. Może czasem ludzie mają w dupie twoje życie prywatne i twój prywatny czas. Ale oni zaczynając karierę, musieli być przygotowani na to, że ich życie się całkiem zmieni i ich tajność będzie wszystkim znana.
Dotarliśmy szybko w zaplanowane miejsce. Rozłożyliśmy koc i usiadłam na niego.
- Nie rozbierasz się?
- Na razie nie. Jakoś za godzinkę.
- A co jeśli Cię wrzucę?
- Nie dostaniesz buziaka przez miesiąc. - Wymachiwałam mu rękoma przed twarzą. Na co on wybuchnął śmiechem, wziął mnie na ręce i biegł w stronę wody. - JA NIE ŻARTUJĘ! - Zatrzymał się na płytkiej wodzie.
- Wejdziesz dalej sama?
- Nie. - Rozbiegł się i zanurkował razem ze mną. Kiedy się wyłowiliśmy zaczęłam go chlapać. - Idiota! - Chlapałam go dalej i zaczęłam wychodzić z morza. Szedł za mną i chciał mnie złapać. Ale ja go popchnęłam i chłopak wpadł do wody.







_________________________________________________________________

MINĄŁ TYDZIEŃ, ROZDZIAŁ DODANY.
Tak naprawdę pisałyśmy go jeden dzień, bo szkoła -.-
5 sprawdzianów w tygodniu, czemu nie, my przecież nie mamy życia.
10 KOMENTARZY PROSIMY? 

wtorek, 23 września 2014

Rozdział 27

Wróciliśmy z Niallem do mieszkania.
- W końcu w domu! - Krzyknął kiedy tylko wszedł przez drzwi. - Idę pod prysznic, zaraz pogadamy.
- Mam się bać?
- Może. - Zrobić groźną minę, na co ja się zaśmiałam.

*20 minut później*

Brat wrócił do salonu, kiedy ja leżałam i oglądałam jakiś głupi film.
- Jestem taki głodny. - Powiedział wchodząc do kuchni.
- Czemu mnie to nie dziwi? - Przewróciłam oczami. Chwile później coś, a raczej ktoś położył mi się na plecach. - Niall! Nie ważysz 40 kg!
- Ważę 30 kg.
- Chciałbyś.
- Ej, czekaj, czekaj, co to... - Złapał za mój nadgarstek i patrzył na tatuaż. - Serio? Tatuaż? Ja nie mam żadnego, a ty..
- Harry ma jakieś 50, też chciałam!
- A co on na to?
- Jeszcze nie wie. - Spojrzał na mnie podejrzanie. - Ale mu powiem. Jutro.
Do 1 w nocy siedzieliśmy i rozmawialiśmy o koncertach, o całej trasie. Opowiadał przezabawne historie. Mówił o każdym psikusie co zrobili. Po prostu gadaliśmy jak rodzeństwo, tak jak kiedyś. Tylko, że teraz jest sławny, kiedyś nie był. Ale pomimo tego nie zmienił się. Kiedy już każdy szedł do swojego pokoju, przytuliłam go i powiedziałam:
- Jestem z Ciebie tak cholernie dumna. - Nie wiem czemu to powiedziałam, chyba musiałam. Nie mogę sobie wybaczyć tego, że nie wspierałam go kiedy zaczynał. Kiedy może było mu ciężko. Pamiętam jak nagle z dnia na dzień go zabrakło. Nie mogłam się pozbierać. Ciągle wmawiałam sobie jak ja cierpię, przez to że mnie zostawił. Byliśmy bardzo zgranym i kochającym się rodzeństwem. Ale tak naprawdę to ja go zostawiłam. Nie mogłam znieść myśli, że opuścił dom dla kariery, ale to właśnie wtedy on potrzebował mnie najbardziej. Zamiast dawać mu siłę i wierzyć w niego, to przez to że traktowałam go jak powietrze i nic nie wartą szmatę, on cierpiał gorzej niż ja kiedykolwiek. I dlatego nienawidzę siebie, że nie byłam wtedy przy nim.

*rano, 9.30*

Wstałam i pierwsze co to się uśmiechnęłam, bo wiedziałam, że nie jestem teraz sama w domu. Prawdopodobnie jeszcze śpi, więc wzięłam telefon i zeszłam do dół, do kuchni. Postanowiłam zrobić naleśniki. Ponieważ jakoś rok ich nie robiłam, na internecie sprawdziłam przepis i zaczęłam przygotowywać śniadanie.

Oczywiście pierwszy naleśnik się nie udał, ale pamiętam, że od zawsze to był taki mój rytuał, że jak pierwszy nie wyszedł, reszta będzie świetna. Nie myliłam się. Po 10 minutach jedzenie były gotowe, ale brat nadal spał. Poszłam do jego pokoju i zobaczyłam jak słodko śpi. Nie mogłam się powstrzymać i zrobić mu zdjęcie.
- Niall. - Powiedziałam cicho. Zero reakcji. - Niall. - Znowu nic. Musze go obudzić, ale nie reaguje. Pobiegłam do kuchni wzięłam szklankę, wróciłam do pokoju; nadal śpi. Poszłam do jego łazienki. Ktoś tu musi posprzątać, i na pewno tą osobą nie będę ja. Nalałam wody do naczynia i stanęłam koło łóżka.
- Niall! - Spróbowałam ostatni raz. - Masz tak cholernie głęboki sen. Wybacz. - Śmiałam się pod nosem i wylałam zawartość szklanki na chłopaka. Wzdrygnął się i otworzył oczy.
- Masz 3 sekundy żeby uciec. - Od razu zaczęłam biec, a Nialler nawet nie czekał tylko zaczął mnie gonić. Najpierw uciekłam na dół i stanęłam za kanapą. Po 2 sekundach wbiegł do salonu.
- Ja.. - Śmiałam się. - Zrobiłam naleśniki. - Spojrzał na mnie i później na kuchnie, gdzie zobaczył na wysepce porcję naleśników.
- Udało Ci się.

*5h później*

Właśnie wchodzę do domu Harrego.
- Harry! - Wydarłam się na cały dom. - Harry! - Chyba całe One Direction jest głuche od tych koncertów. - Dobra, idę do domu! - Obróciłam się, ale usłyszałam huk. Okazało się, że Hazz się wywalił na schodach.
- Pomogłabyś. - Powiedział zraniony. Położyłam się na podłodze i nie mogła opanować śmiechu.
- Daj mi chwile. - Jeszcze jakąś minutę się śmiałam, aż w końcu brzuch mnie zaczął od tego boleć. Wstałam i podeszłam do chłopaka. Dopiero teraz zauważyłam, że jest w samych bokserkach.
- Ubrałbyś się. - Powiedziałam dalej ze śmiechem.
- A ty rozebrała. - Odpowiedział. Spojrzałam na niego jak na debila.
- To nie było takie śmieszne. - Pogroziłam mu palcem. Złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie, tak że wylądowałam na nim. Dał mi słodkiego buziaka w usta.
- Tęskniłem.
- Ja też. - Pocałowałam go w czubek nosa.


Właśnie oglądaliśmy film, a dokładnie ''Gwiazd Naszych Wina"
- On nie umarł! - Ryczałam, dosłownie, Harremu w koszulkę. Czułam się jak by mi dziadek zmarł.
- To tylko film. - Głaskał mnie po plecach.
- AUGUSTUS NIE ŻYJE!
- Wiem jak poprawić Ci humor.
- Nie oddasz mu swojego serca...
- Skarbie. Nie chodzi mi o ten film.
- Nic nie przywróci mu życia.
- Jedziemy za dwa dni do Dubaju. - Powiedział prosto z mostu. Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami.
- A tam będzie Gus? Nie, nie będzie! Bo on nie żyje.
- Wrócimy akurat przed twoją szkołą.
- Jak Augustus nie chodzi do szkoły to ja też.
- Ja pierdole. - Zaśmiał się.
- Musze Ci coś powiedzieć. - Zmieniłam temat i spojrzał na niego. - Ale nie krzycz. Bo wiesz, ty masz tak dużo tatuaży, i one są do końca życia. I ludzie mają marzenia, żeby sobie jakiś zrobić. I trzeba wierzyć w marzenia..
- Rose?
- Bo ja sobie zrobiłam tatuaż. - Podwinęłam rękaw i pokazałam mu napis. Spojrzał na mnie zdziwiony i na początku nie chciał uwierzyć. Później był trochę zły. Jakiś czas się nie odzywał, ale w końcu powiedział:
- Szkoda, że nie uzgodniłaś tego ze mną. - Pocałowałam go niewinnie na przeprosiny.

*oczami Harrego*


- Miałem wytrzymać do Dubaju. - Całowałem ją zachłannie. - Ale nie mogę. -  Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Posadziłem ją na łóżku i zdjąłem z niej koszulkę. Obdarowałem ją kolejnym pocałunkiem. Rozpiąłem jej stanik i delikatnie objąłem dłońmi jej piersi. Poruszyła się niespokojnie, ale po chwili wplotła palce w moje loczki. Rozpiąłem jej spodnie i zsunąłem z jej ciała. Rzuciłem je na podłogę, a po chwili dołączyłem moje spodnie, koszulkę i naszą bieliznę. Wyjąłem z szafki prezerwatywę. Zacząłem się delikatnie w nią wsuwać. Spojrzałem jej w oczy i splotłem nasze dłonie obok jej głowy. 


- Nasz pierwszy raz miał być wyjątkowy. 
- Jest wyjątkowy. - Poruszałem się w niej powoli obserwując jak moja kochana czuje się coraz lepiej ze mną. Jak nasze ciała łączą się w miłości. Wygięła się oddając mi siebie. Doszła jęcząc moje imię. Zamknąłem ją w ramionach przeżywając mój własny kosmos. 




___________________________________________________________

PRZEPRASZAMY, ŻE ROZDZIAŁ JEST WE WTOREK :(
Ale szkoła..
To chyba wytłumaczenie każdej autorki fanfiction. Ale taka prawda.
Mamy nadzieje, że się podoba. I NAPRAWDĘ polecamy Gwiazd Naszych Wina, i film i książkę :)
Chyba nie aż taki krótki rozdział, dlatego liczymy na dużo komentarzy  

KOMENTUJEMY 

niedziela, 14 września 2014

Rozdział 26

* następny dzień, 20 *

Dzisiaj umówiłam się na imprezę ze znajomymi. Do naszego ulubionego klubu. Chcieliśmy spędzić czas tak jak kiedyś. Na początku moja mama; z którą poprawiły się moje stosunki, nie chciała się zgodzić. Ale obiecałam jej, że nie będę pić.
Ubrałam się w TO. Zrobiłam sobie makijaż. I miałam jeszcze 10 minut, więc sprawdziłam instagrama. Po czym poszłam do walizki i wyciągnęłam moje czarne lity. Usłyszałam trąbienie, więc wzięłam torebkę i pobiegłam do drzwi. Krzyknęłam krótkie Wychodzę. I poczułam się jak kiedyś.
W aucie czekali na mnie: Hazel, Oscar, Lukas i Lilly. Przywitałam się ze wszystkimi i od razu pytali czy naprawdę jestem z Harrym Stylesem.
- Tak. - Uśmiechnęłam się do nich.
- A dasz mi jego numer? - Zapytała podekscytowana Lil.
- Niestety nie. - Odpowiedziałam i zaśmialiśmy się.
- Żartowałam jak coś. On by nawet na mnie nie spojrzał.
- Spokojnie. Jak na mnie spojrzał to na Ciebie tym bardziej. - Wszyscy od razu zaprzeczali, ale ja wiem swoje. Od zawsze ona miała najwięcej chłopaków i każdy to wiedział.
Dotarliśmy na miejsce po 10 minutach. Podeszliśmy do ochroniarza i pokazaliśmy swoje dowody. Oczywiście podrobione.
Weszliśmy do środka i od razu skierowaliśmy się do baru. Każdy zamówił sobie po drinku, a ja na razie piwo z sokiem. Spojrzeli na mnie pytająco.
- Ktoś musi być trzeźwy.
- Rose, nie widzieliśmy się 2 miesiące. Trzeba nadrobić stracony czas. - Powiedział Luk. Niestety nie skończyło się na jednym piwie.

*miesiąc później*

Dzisiaj chłopcy wracając z Ameryki. Od rana nie mogę sobie znaleźć miejsca. Do 18 zostało jeszcze 3 godziny. A ja już wysprzątałam cały dom, sprawdzałam 15 razy instagrama, tumblra i twittera.
Spaliłam prawie pół paczki fajek z nerwów, jak zareagują na mój tatuaż. Bo jeszcze o tym nikomu nie powiedziałam. Postanowiłam zadzwonić do Perrie.
* Hej, ty też się nie możesz doczekać? - Zapytałam od razu. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Krzyknęła do słuchawki. - Niby to było tylko 2 miesiące.. 
*- Tylko? 
- No tak. Oni mieli raz trasę na pół roku. I mają prawdopodobnie w następnym roku na 8 miesięcy. 
*- CO? - Zapytałam zdziwiona. 
- Musisz się przyzwyczajać, że czasem będą wyjeżdżać i jak są w domu to trzeba się nimi nacieszyć!
*- Ta.. - Rozmawiałyśmy jeszcze około 20 minut. A po rozmowie poszłam wziąć kąpiel.

*2h później*

Jesteśmy już w drodze na lotnisko. Serce mi bije jak oszalałe i trzęsą mi się ręce, nie wiem czemu. Przecież nie spotykam Harrego jako idola tylko chłopaka.
W końcu dojechałyśmy na miejsce. Było tam pewno fanek. Bałam się czy my się dostaniemy do bramek. Jednak dzięki ochronie jakoś przeszłyśmy.
- Za 5 minut powinny być. - Oznajmiła nam Jade. Zaczęłam chodzić w kółko, nie mogąc się doczekać jak ich zobaczę. Czuję się jak bym go nie widziała rok lub więcej. Zobaczyłyśmy przez szybę, że jakiś samolot wylądował i to chyba byli oni. Nie mogłam się opanować i skakałam jak jakaś idiotka.
- Spokojnie. - Powiedziała ze śmiechem Danielle, i akurat w tym momencie zobaczyłam całe One Direction. Pobiegłam w ich stronę i wskoczyłam na mojego chłopaka, nie mogąc powstrzymać łez.
- TAK BARDZO TĘSKNIŁAM!
- Ja bardziej. - Pocałowaliśmy się długo i namiętnie. Ktoś mnie klepnął po ramieniu, niechętnie odwróciłam wzrok. Niall! Przytuliłam go bardzo mocno.
- Dom jeszcze cały?
- No wiesz, nie chciałam Ci tego mówić przez telefon..
- Rose!
- Żartuję. - Uśmiechnęłam się do niego.
Po drodze powrotnej do auta chłopacy dali jeszcze kilka autografów.
- Kochanie.. - Powiedział mi na ucho Harry. A ja po prostu nie mogłam się nie uśmiechać.
- Tak?
- Idziesz do mnie czy do siebie?
- Raczej ty musisz się rozpakować, przespać, czy coś.
- Ale się stęskniłem!
- Jutro przyjadę. - Zrobił oczy kota ze Shreka. Pocałowałam go krótko w usta. I wsiedliśmy do auta.





____________________________________________________________________

KOLEJNY ROZDZIAŁ, TAK WIEMY KRÓTKI.. MOIM ZDANIEM RÓWNIEŻ DO DUPY, NIC SIĘ NIE DZIEJE ;/
Dałyśmy miesiąc później bo chciałyśmy, żeby oni już wrócili.
Obiecujemy, że w następnym rozdziale będzie OSTRO! :D
Ten rozdział pisałyśmy w jeden dzień, bo SZKOŁA -.-
I tak na lekcjach gadamy co będzie dalej XD
Chciałybyśmy żebyście na twitterze pisały #EvilPL 
I swoje opinie czy cokolwiek chcecie! :*
POZDRAWIAMY!

piątek, 12 września 2014

Informacja

A WIĘC.. 
Czyta 23 osoby, ale pod 25 rozdziałem są tylko 4 komentarze. 
Od niedzieli minęło 5 dni. 
Wiemy, że każdy autor fanfiction 'żąda' komentarzy, ale dla was to minuta, a dla nas DUŻO.

WRACAJĄC DO TEMATU
ZASTANAWIAMY SIĘ NAD ZAWIESZENIEM EVILA :) 

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 25

* 5 dni później *

Od 5 dni nie odzywałam się z Harrym. Wiem tyle, że się najarałam, znowu. I z tego co mi powiedzieli, prawdopodobnie zadzwoniłam do niego i nagadałam jakiś głupot. Ale ja się pierwsza nie odezwę, chociaż wiem, że to moja wina.
Właśnie jestem w drodze do Mullingar. Jednak się zdecydowałam tam pojechać.W Londynie i tak nie mam co robić w nieobecność chłopaków. Chociaż w Irlandii spotkam się ze znajomymi.
Podłączyłam słuchawki do telefonu i puściłam TO. Długo się nie nasłuchałam, ponieważ zadzwonił mój telefon. Niall.
- Tak? 
*- O co chodzi z Harrym? Bo jest wkurwiony już parę dni. 
- Nie wiem. 
*- Wiesz, tylko mi nie powiesz. 
- On ma spiny, tak? Jego się pytaj. 
*- Do nikogo się nie odzywa.
- Nie mój problem. 
*- Nie mam do was siły. A tak w ogóle, to co robisz? 
- Jadę pociągiem. 
*- Że niby gdzie?! 
- Do Mullingar. Muszę kończyć, pa.

* oczami Harrego *

Niall rozmawiał z kimś przez telefon i właśnie idzie w moją stronę. Nie mam ochoty z nim rozmawiać, z nikim nie chce.
- Wiesz co u Rose? - Zapytał spokojnie.
- Nie. A czemu pytasz?
- Bo tak się zdaję, że jest właśnie w drodze do Irlandii. - Powiedział i odszedł.
Wyciągnąłem Iphona i wpatrywałem się chwilę w wyświetlacz. Nie wiedziałem czemu tam jedzie, ale żeby się dowiedzieć nie chciałem do nie dzwonić, bo nadal jestem na nią wkurzony. Ale muszę się wiedzieć, dlatego napisze sms'a.
 Po co tam jedziesz? 
*A interesuję Cię to? 
Jak by nie interesowało, to bym nie pisał. 
*Ok, mój Justinku :). - Jak to przeczytałem zezłościłem się tak bardzo, że z całej siły kopnąłem w krzesło, które z hukiem poleciało pod ścianę. Wybrałem numer do niej. Za pierwszym razem nie odbierała. Za drugim również. Dopiero za trzecim.
- Tak trudno odebrać? 
*- Może... to po co dzwonisz? 
- Po co kurwa nazywasz mnie jego jebanym imieniem?!
*- Nie mogę?
- NIE!
*- Masz problem, skarbie. - Oparłem się o ścianę i głęboko oddychałem, żeby się uspokoić.
- Czemu my się kłócimy nawet jak się nie widzimy prawie miesiąc. - Powiedziałem bardziej do siebie niż do telefonu.
*- Może dlatego, że im dalej jesteśmy od siebie, tym bardziej boimy się o utratę siebie nawzajem. 
- Co chcesz przez to powiedzieć? 
*- Że możesz przestać być zazdrosny o każdego. Jak będę chciała Cię zdradzić to Ci to powiem. - Zaśmiała się co wywołało u mnie uśmiech. Szczery uśmiech. Ten którego brakowało na koncertach.
- HARRY SIĘ UŚMIECHA! LUDZIE! EUREKA! - Zaczął krzyczeć Louis, co prawdopodobnie
usłyszała Rose, bo jeszcze bardziej się zaczęła śmiać.
*- Pozdrów go ode mnie. 

* oczami Rose, 2h później *

Dojechałam już do Mullingar i jeszcze podczas podróży pisałam z Hazel, i uparła się, że przyjadą po mnie na PKP. Oczywiście bez Daniela. Teraz szybko wytłumaczę kto to Daniel.
Od zawsze przyjaźniłam się z Hazel. Byłyśmy ze sobą zżyte, byłyśmy jak siostry. Często nocowałyśmy u siebie, jednak ja częściej u niej. Dlaczego? Daniel to starszy brat Hazel.
Jednak dopiero po kilku latach przyjaźni z dziewczyną zaczęłam inaczej go dostrzegać. Szczerze, zaczęłam się w nim podkochiwać. Ale nie mogłam o tym nikomu powiedzieć.
Pewnego dnia kiedy nocowałam u przyjaciółki, w nocy obudziłam się, gdyż zachciało mi się pić. Zeszłam do kuchni i nalałam sobie wody. Wtedy nie wiadomo skąd pojawił się on.
Pierwszy raz w życiu wtedy z nim rozmawiałam, bez towarzystwa jego siostry, lub mamy.
Od tamtego dnia wszystko się zmieniło.
Co noc którą spędzałam u Hazel. Chociaż nie do końca u niej. Zawsze jak zasypiała, ja szłam do jego pokoju. Na początku to były tylko pocałunki. Później zaczął mówić ile dla niego znaczę. I w końcu zrobiliśmy to. Dla mnie to było bardziej coś ekscytującego, ponieważ to z nim straciłam dziewictwo.
To trwało jakiś miesiąc. Gdy pewnego dnia, jak co sobotę, wybraliśmy się do klubu.
Daniela miało tam nie być. Mówił, że dzisiaj musi zostać w domu. Kłamał.
Kiedy przyszła moja kolej na pójście po drinki. Siedział przy barze. Oczywiście nie był sam.
Był z jakaś blondynką, której nie znałam imienia, ale znałam ją z twarzy,
Całowali się. Chociaż nie wiem czy to można tak nazwać. Usiadłam koło nich jak gdyby nigdy nic i szturchnęłam chłopaka w ramie. Kiedy na mnie popatrzył na początku był zdziwiony. Potem powiedział mi prosto w twarz przy tej dziewczynie, że byłam tylko zabawką do ruchania. Dosłownie.
Kiedy wróciłam do przyjaciół cała zapłakana, musiałam im tłumaczyć wszystko.
Mniej więcej dwa miesiące po tym zdarzeniu wyprowadziłam się do Londynu.


Kiedy wysiadłam z pociągu szukałam wzrokiem kogoś znajomego. Zobaczyłam Hazel i moją mamę.
Podeszłam do nich i wróciłam się do przyjaciółki.
- Co ona tu robi? - Zapytałam.
- Musicie porozmawiać.
- Cześć córeczko. - Przytuliłam ją i przez chwile poczułam się jak mała dziewczynka.







_______________________________________________________________

PRZEPRASZAMY ŻE ROZDZIAŁ JEST W NIEDZIELE, A NIE WCZEŚNIEJ!
Jak dla mnie ten rozdział jest do dupy, lol.


15 KOMENTARZY?