ROZPIERDALAŁO MNIE WSZYSTKO OD ŚRODKA.
Jak tu przyjechałam nie było tego, ci ludzie zniknęli, zapomniałam o nich. Ale gdy się teraz pokłóciłam z Harrym, to uczucie wróciło. Nie myśl o tym, nie myśl o tym. Ciągle powtarzam to sobie w głowie.
Nie mogę, wspomnienia wróciły, wszystko wróciło. Zaczęłam się trząść. Tak jak kiedyś, bym przestała musiałam się ranić. Nie zrobię tego, dla Nialla.
Nie zorientowałam się kiedy łzy leciały mi po policzkach, nadal nie przestałam drżeć. Przepraszam braciszku. Podeszłam do drzwi i lekko je otworzyłam, wychyliłam głowę by zorientować się, że nie ma Hazzy w pokoju. Tak jak sądziłam, nie ma. Szybkim krokiem ruszyłam do biurka. Wzięłam nożyczki i jeszcze szukałam jednej rzeczy. Musi być, musi. Jest. Wróciłam do łazienki, zamknęłam drzwi. Kucnęłam na podłodze, wzięłam przyrządy do rąk i próbowałam rozkręcić śrubkę. Jestem już
na tyle w tym dobra, że od razu mi się to udało.
Lekko oddech mi zwolnił. Teraz pytanie. Brzuch, ręce, nogi czy co ? Tak by nikt nie zauważył. Na brzuchu nie ma zbyt miejsca, ręce zauważą od razu, nogi.. Nogi.
Położyłam się na kafelkach. Musze poczekać aż krew przestanie mocno lecieć, wytrę ją i wyjdę w końcu stąd, będę udawać przed wszystkimi, ze jest zajebiście. I tak będzie wyglądała moja codzienność, nie wiem ile, tydzień, dwa, trzy, może miesiąc, ewentualnie więcej. Z czasem o tym zapomnę, puki nie będę się z kimś kłóciła.
Przesiedziałam w tym pomieszczeniu godzinę lub więcej. Przysnęłam, ktoś od minuty wali w drzwi i krzyczy. Harry.
Szybko się podniosłam i spojrzałam w lustro. Koszmar, oczy podkrążone, poliki czerwone.
- Rose, porozmawiajmy normalnie. - Kosmetyki, kurwa gdzie one są. - Wiem, ze tam jesteś. - No co ty ? Znalazłam jakiś puder w szafce, chyba Gemmy. - Zaraz, wywarze drzwi.
- Daj mi się załatwić ! - Krzyknęłam i w głowię zaczęłam się z siebie śmiać. Kiedy już kończyłam, usłyszałam głośny huk. Tylko nie to..
- Co ty odpierdalasz ?! - Zaczął wymachiwać rękami w wszystkie strony.
- Ciebie też miło widzieć. - Uśmiechnęłam się ironicznie. Harry nie uspokoił się, patrzył na mnie jak by chciał mnie uderzyć. Mogę już stwierdzić, że się go boję. - Wyglądasz jak byś chciał, a nie mógł. - Jeszcze bardziej go zdenerwowałam. Złapał mnie za nadgarstek, próbował go wyrwać, ale jest za silny. Popchał mnie na ścianę, a ja syknęłam z bólu jaki mi sprawił. Dał rękę nie daleko mojej szyi, bym nie miała ucieczki. W oczach już kolejny raz dzisiaj pojawiły mi się łzy, zamknęłam je, by Hazz ich nie zobaczył.
- Otwórz oczy skarbie.. - Powiedział mi do ucha, ciarki przeszły mi po ciele. - Zrobisz to ci każe ? - Mocniej zacisnął uścisk.
- Puść mnie ! - Krzyknęłam najgłośniej jak umiałam, otwierając oczy. Uśmieszek pojawił mu się na twarzy. Bezczelny cham. Niespodziewanie do pomieszczenie weszła wystraszona siostra chłopaka. Od razu uwolnił mnie z bólu.
- Rose, chodź pomożesz mi w czymś. - Powiedziała do mnie, popatrzała za brata zły spojrzeniem, a on na nią błagalnie. Dziewczyna pokręciła głową i wyszła, a ja za nią. Szłyśmy w stronę jej pokoju, otworzyła drzwi i puściła mnie przodem. - Usiądź na łóżku, pogadamy. - Zrobiłam to co powiedziała, dziewczyna usiadła po turecku na przeciwko mnie. - Zrobił ci coś ? - Chwila zastanowienia i odpowiedziałam.
- Nie.. - Zakryłam nadgarstki, na których już nie długą będą widoczne siniaki.
- Dam ci radę. - Ile osób będzie mi dawało jeszcze rady ? Najpierw Louis, teraz Gemma, błagam. - Jak kiedyś Harry będzie chciał ci coś zrobić, uderzyć cokolwiek, przypomnij mu o Lucy.
- Nie rozumiem, jak coś się będzie działo, to mam powiedzieć "Lucy" i się uspokoi ? - Zachichotałam.
- To zadziała, zobaczysz. - I wyszła, zostawiając mnie oszołomioną. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Najchętniej bym poszła spać, ale jak się zastanowić to nie mam gdzie.
Jednak postanowiłam się gdzieś przejść, poszłam do pokoju Hazzy po bluzę. Sądziłam, że zastanę go w pomieszczeniu, ale myliłam się. Zabrałam to co było mi potrzebne i zeszłam na dół. Oznajmiłam Panie Annie, że wychodzę i wrócę za około dwie godziny. Odpowiadając dodała, że jej syn też nie dawno poszedł.
Nie wiedziałam zbytnio gdzie byłam. Nie przejmowałam się tym. Szłam teraz koło kościoła do którego ludzie wchodzili w małych grupkach. W tym momencie znajdowałam się przed blokiem, na którym podwórku bawiły się dzieci. Tylko jedna dziewczynka siedziała sama na ławce, ze spuszczoną głową. Zatrzymałam się i spojrzałam na nią, wyglądała podobnie jak ja w dzieciństwie. Było mi jej bardzo szkoda, więc zaczęłam iść w jej stronę. Kiedy byłam już kilka metrów obok, spoglądnęła na mnie i mogła ujrzeć, że mam zamiar koło niej usiąść.
- Dlaczego nie bawisz się z innymi dziećmi ? - Zapytałam od razu.
- Bo oni mnie nie lubią. - Odpowiedziała bardzo cicho.
- Nie gadaj bzdur, jesteś śliczną i na pewno miłą dziewczyną. - Uśmiechnęłam się do niej.
- Może i tak, ale oni mnie nie lubią bo nie mam taty. - Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Siedziałyśmy pół minuty w ciszy, ponieważ w głowie próbowałam poukładać słowa w całość, co jej powiedzieć.
- Oni cię nie znają, takiej prawdziwej ciebie. Nie przejmuj się nimi, serio, nie warto. Oni nie są warci minuty, może nawet sekund spędzonych w twoim towarzystwie. Jesteś dla nich za fajna. - Uśmiechnęła się szczerze do mnie, co wywołało uśmiech również na mojej twarzy. Przytuliła mnie i podziękowała za dodanie otuchy.
Pożegnałam się z nią, moim wytłumaczeniem było, że chłopak na mnie czeka. W środku jednocześnie się śmiałam się z siebie i przeklinałam, że nagadałam takich kłamstw.
Szłam dalej i byłam nie daleko jakieś piekarni. Postanowiłam wejść. Gdy byłam w środku nie wierzyłam własnym oczom. Harry stał za ladą i patrzył na mnie nie ruszając się. Udaję, że go nie znam.
- Dzień dobry, po proszę dwa croissanty. - Uśmiechnęłam się sztucznie do niego, a on poszedł do moje zamówienie. Przyszedł, podał mi i powiedział.
- Płacisz 2,24 £ ..
- Czy my jesteśmy na 'TY' ?! - Myślałam, że zaraz tam wybuchnę śmiechem.
- Przepraszam PANIĄ. - Wyjęłam z tylnej kieszeni 5 £ podałam mu. Po chwili wydał mi resztę.
- Proszę i .. Rose pójdziemy na zaplecze ? - Zapytał się tak jakby się bał odpowiedzi, ja tylko lekko kiwnęła głową, na co u niego pojawił się lekki uśmiech. Szłam za chłopakiem do wskazanego pomieszczenia. - Bo ty nie rozumiesz .. - Zaczął.
- To mi wytłumacz.
- Mam takie swoje napady furii, czy jak to chcesz nazwać, ale to jest po prostu złość, pragnienie, wszystko na raz. Ale zależy mi na tobie, nie chcę cię stracić tylko dla tego, że czasem jestem za bardzo agresywny.
- Harry ale musisz się czasem opanować i dobrze o tym wiesz. A co do naszej znajomości, bo o tu w sumie się pokłóciliśmy to wybacz Harry ale ja nie wiem jak mam to nazwać. Nie wiem czy jesteś moim kolegą, przyjacielem czy kimś więcej.
- Mam to samo.. Ale możemy to sprawdzić !
- Ale jak ? - Zdziwiłam się na jego uradowanie.
- Pocałuję cię, i jak coś poczujesz to coś więcej, a jak nic to.. to się dogadamy co dalej. Dobrze ? - Bał się mojej odpowiedzi, to było widać.
- Dobrze.
____________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na rozdział, ale nie było mnie w domu w piątek i sobotę, dlatego dodaję go o 1 w nocy.
Ale jest długi, dłuższy niż inne. Ale mi się szczerze nie podoba :c
JEST NAS 36 ! Nie mogę w to uwierzyć ! Kocham was !
I spróbujemy pobić rekord komentarzy jakie było pod innymi rozdziałami !
Podpisujcie się jak dajecie anonimowo :)
CZYTAMY !
Możecie dodać swoje blogi na dole, to je zareklamuję ! :*