sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 19

*oczami Rose, rano*

Wstałam około 13 w południe, poczułam straszny ból głowy. Dopiero po chwili przypomniałam sobie co się wczoraj działo. Poszłam do łazienki się ogarnąć, po czym zeszłam na dół po butelkę wody. Przy stole siedział mój brat i pił kawę.
- Może chcesz piwka? - Zapytał lekko wkurzony.
- Może się zamkniesz? - Odpowiedziałam pytaniem, na pytanie i się napiłam wody.
- Może się wreszcie ogarniesz i przestaniesz sprawiać kłopoty?
- Może to moje życie?
- Może jesteś pod moją opieką?
- Daj mi spokój... - Zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam, że to Justin. SKĄD ON MA MÓJ NUMER?! Odebrałam.
- Hallo?
*-Hej Rose, wczoraj trochę przesadziliśmy i chciałbym..
- Nie, wszystko jest w porządku.
*- Ymm.. no to kiedy się spotkamy czy coś?
- Justin, nie wiem czy będę miała w tym tygodniu czas, ale jak coś to dam ci znać.. - I w tym momencie Niall wyrwał mi telefon z ręki. Próbowałam mu go zabrać, ale bez szans.
*- Okey, będę cze.. - Nialler się rozłączył i popatrzał na mnie groźnym wzrokiem.
- CO TY ODPIERDALASZ?!
- A teraz o co Ci chodzi, bo nie rozumiem?
- Poznałaś sobie jakiegoś kolesia, chlejesz z nim, a zapomniałaś o jednym szczególe.. Masz chłopaka wiesz, i to nie byle jakiego, zachowujesz się jak gówniara, a co będzie jak my pojedziemy w trasę, ty się stoczysz, codziennie naćpana, najebana. Ogarnij się dziewczyno, masz 16 lat. - Wyszedł z domu trzaskając drzwiami.

*1h później*

Siedzę u siebie z pokoju i próbuję się dodzwonić do Nialla lub Harrego. Ale żaden niestety nie odbiera. Pomyślałam, żeby zadzwonić do któregoś z reszty chłopców, ale zrezygnowałam jak sobie przypomniałam w jakim stanie mnie wczoraj widzieli. Skorzystałam z okazji, że nie ma nikogo w domu i wyciągnęłam z torebki nową paczkę papierosów i wzięłam jednego po czym go odpaliłam. Zaciągnęłam się i podeszłam do okna i wpatrywałam się w widok Londynu. Gdy skończyłam wyrzuciłam peta i usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Od razu pomyślałam, że to mój brat. Ten ktoś zaczął iść po chwili po schodach i, w stronę mojego pokoju. Nagle w drzwiach zobaczyłam Hazze. Patrzył się na mnie mega wkurwiony. Wystraszyłam się, ponieważ raz mnie już uderzył. Nie robiłam z tego jakieś afery.
- I co tam u Justina? - Zapytał, nadal się na mnie intensywnie patrząc.
- A skąd ty o nim wiesz?
- Jak jesteś pijana to dużo mówisz. - Podszedł powoli do mnie, nie odrywając wzroku. W końcu stał przede mną. - Fajki też Ci kupił?
- Nie interesuj się. - Popchał mnie na ścianę i położył dłonie po obu stronach mojej głowy.
- Jesteś moja, dlatego to również jest moja sprawa.
- Nie jestem rzeczą.
- Ale należysz do mnie. - Powiedział niskim głosem. Nasze twarze dzieliły milimetry. Jego oczy były inne niż zwykle. Można było w nich zobaczyć złość.
- N-nie. - Zająknęłam się ze strachu przed nim. On ze złości z całej siły walnął pięścią w ścianę. Nie wiedziałam co się dzieje, zsunęłam się po ścianie na podłogę i zaczęłam niekontrolowanie płakać.
- Harry, o co Ci chodzi? - Zapytałam dławiąc się łzami.
- Zdradzasz mnie!
- Boże, nie. To tylko znajomy, kolega. Naprawdę nie.
- Powiedzmy, że Ci wierze.
- Yy, kochanie. - Spojrzał na mnie już spokojniej. - Gdzie jest ten słodki, kochany i milutki Harry którego widzą media?
- Nie istnieję.
- To dlaczego wszyscy uważają, że jesteś ideałem kochającego chłopaka, jak tak naprawdę, jesteś.. EVIL.
- Miliony nastolatek nie zakochało by się w boybandzie gdyby był w nim prawdziwy Harry.
- A dlaczego mnie .. bijesz?
- Bo muszę Cię wychować.

*2h później*

Siedzimy wszyscy razem; ja, Harry, Niall, Liam, Louis, Zayn, Perrie, Eleanor, Danielle i Jade.
- Ej, bo ja jeszcze raz chciałabym was przeprosić. Ja wiem, że zachowuje się jak dziecko, ale ja się zmienię. Nie martwcie się, jak będziecie w trasie, dam sobie radę, nie będę brała już tego świństwa. - A co tam, jedno kłamstwo w te czy we w te. Pocałowałam Harrego w policzek i uśmiechnęłam się do wszystkich.
- To co, teraz na imprezy nie będziemy mogli chodzić.. - Powiedział przygnębiony Lou.
- Louis! - Skarciła go wzrokiem El.
- Będziecie, tylko beze mnie. - Powiedziałam.
- Jak bez Rose, to też ja nie. - Odezwał się Harry.
- No to się będzie działo. - Roześmiał się Nialler.

*5h później, oczami Harrego*

Postanowiliśmy, że dzisiaj będę nocował u Rose. Ona właśnie poszła wziąć prysznic. Zauważyłem, że zostawiła swój telefon na komodzie. Coś mnie ciągnęło, żeby go sprawdzić. Na szczęście nie miała hasła. Od razu przejrzałem sms-y ale nie było tam nic podejrzanego. Następnie zobaczyłem ostatnie połączenia i tam było coś co przykuło moją uwagę. Dzisiaj rozmawiała z Justinem. Momentalnie się spiąłem. Jak najszybciej usunąłem go z kontaktów. Kiedy chciałem zajrzeć jeszcze w galerie, drzwi otworzyły się, a w nich stanęła Rosie w samym ręczniku.
- Yy.. coś się stało z moim telefonem? - Zapytała krzywo na mnie patrząc.
- Nie, tylko tak patrzyłem.
- Niech Ci będzie. - Zabrała mi urządzenie z ręki i sprawdziła historie. No to po mnie. - Widzę, że mi nawet telefon sprawdzasz.
- A masz coś do ukrycia?
- Już nie. - Uśmiechnęła się do mnie sztucznie.

*6 dni później, oczami Rose*

Jesteśmy właśnie na lotnisku, gdzie chłopcy zaraz wyjadą w trasę na dwa miesiące. Obiecaliśmy sobie, że codziennie będziemy do siebie dzwonić i czasem jak będzie miał czas to rozmawiać na skype. Na miejscu było bardzo dużo fanów. Paul kazał nam zakryć twarze przed fleshami. . Najpierw pożegnałam się z Liamem, który mi zrobił kazanie. Następnie był Zayn, który kazał mi uważać na swoją fryzurę gdy go przytulałam. Potem był Louis, ten to musiał coś głupiego powiedzieć. 
- Pewnie Hazz będzie sobie walił z tęsknoty za tobą.
- A ty z tęsknoty za El. - Oboje się zaśmialiśmy. Następnie żegnałam się z moim braciszkiem, który mi zrobił zapas jedzenia w domu na najbliższe 3 tygodnie. W tym momencie zaczęły lecieć mi łzy. Na końcu został mój koteczek. Już nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Gdy się przytulaliśmy ryczałam już niekontrolowanie.
- Kochanie, spokojnie, nie płacz. - Próbował mnie uspokoić, ale jeszcze bardziej zaniosłam się płaczem.
I nadszedł ten znienawidzony moment w którym musieli odlecieć. Zauważyłam, że dopiero gdy chłopcy byli już w samolocie; dziewczyny zaczęły głośno płakać.
- Rosie, my za każdym razem przeżywamy to samo. W końcu przekonasz się, że oni nie mogą widzieć twoich łez, bo mają poczucie winy. Ale to ich praca i dzięki temu, że teraz polecą w trasę; miliony directioners spełniają swoje marzenia. - Powiedziała Danielle pocieszając mnie.




_____________________________________________________________________

WITAM!
Jak ktoś zauważył to zmieniłam z 3 miesięcy trasy na 2 miesiące, bo uważam, że 3 to za dużo i nie przemyślałam tego.
Od niedawna piszę rozdziały z Wiktorią! :D siedzimy dniami i nocami i wymyślamy.
PROSZĘ, DOCENCIE TO.
POZDRAWIAM / Ania


Mam nadzieję, że rozdział się podoba i polubicie mnie tak samo jak Anie. Całuski :* / Wiktoria.


KOMENTUJEMY! 

6 komentarzy :